Kronika

21 i 22 kwiatnia 2018 r - Wiosenne Camino- Opole - Skorogoszcz.

W pierwszej połowie 2018 roku wiele z naszych działań podejmujemy po raz pierwszy. Pierwszy raz Droga Krzyżowa na Drodze św. Jakuba, pierwsze w historii Klubu zimowe pielgrzymkowe przejście, a teraz po raz pierwszy dwudniowa pielgrzymka po Via Regia. Nie było by jej bez pomocy naszych Przyjaciół Camino z Opola, w szczególności Helmuta Starosty i Ilony Gwizdak, którym z tego miejsca składamy serdeczne podziękowania. Podziękowania płyną również do niezrównanego w szczodrości i serdeczności kucharza Rysia i jego małżónki że wyśmienicie zadbali o nasze brzuchy:)
W dwudniowym pielgrzymowaniu brało udział ponad 50-ciu pielgrzymów. Choć obecność każdego pątnika z osobna jest dla nas ważna i cenna, to udział ks. Dziekana Andrzeja Loranca kustosza sanktuarium św. Jakuba w Szczyrku oraz przedstawicieli Bractwa św. Jakuba ze Szczyrku Adama Ochmana oraz Pana Dagoberta Drozd którzy pielgrzymowali wspólnie z nami w drugim dniu poczytujemy sobie za zaszczyt.
Opis tego wydarzenia w pięknej refleksji naszej przyjaciółki Ewy H.
"Kiedy myślę o tych dwóch dniach Caminowego pielgrzymowania nasuwa mi się taka myśl przewodnia wypowiedziana przez D. Szaflarską "Łatwiej żyć kiedy kocha się życie" .
I coś w tym jest, bo przecież każdy z nas, Caminowiczów, jest bardziej lub mniej obciążony, jeśli nie swoimi własnymi ciężarami (i nie o plecaki, czy niedogodności zdrowotne tu chodzi), to niesie intencje, czy "poranienia" innych. Intencje i prośby te wypowiedziane, ale także tych, którzy tą intencją są, a pomimo tego, albo właśnie dlatego - kochamy i cenimy życie. Bo trzeba żyć, nie "chcieć żyć", tylko "żyć". Tu i teraz.
Każdy kto przemierza drogi Św. Jakuba, przyrodę kocha, zachwyca się nią, dostrzega palec Boży w najmniejszym źdźble trawy i zjawiskach, które być może innym umykają. W tych okolicznościach przyrody i otaczającego świata, chce tylko Bogu dziękować, że idzie, iść może. A jeśli na tej Jakubowej drodze Bóg pochyli się nad tym wszystkim, co w sercach naszych, to czegóż chcieć więcej?...
Poproszona o napisanie kolejnej relacji zastanawiałam się bardzo jak to wszystko ubrać w słowa, by niczego nie pominąć, nie "spłaszczyć", by oddać i opisać wszystko co ważne, co się w nas "zadziało", zakiełkowało, czy utrwaliło, i aby nie była to sucha dziennikarska relacja.
Zatem, pozwólcie, że będzie to raczej refleksja.
Myślę sobie, że bogata i piękna dokumentacja fotograficzna odda niemal z reporterską dokładnością chronologię zdarzeń i nastroje, jakie nam towarzyszyły. A była ich pełna gama: od radości ze spotkania, poprzez wzruszenia, refleksje, aż po głębokie modlitewne spotkanie z Bogiem, ale i drugim człowiekiem, bratem, siostrą pielgrzymkową. Tymi, z którymi już niejeden szlak, ale i nowo poznanymi m.in. z Opola, czy Szczyrku:) Za każde spotkanie na szlaku, rozmowę, podzielenie się uśmiechem, dobrym słowem, dobrocią, owocem, napojem i wszystkim, co z serca - Wielkie Dziękujemy, Bóg zapłać.
Przejście to nazwałam wiosennym, nie tylko ze względu na porę roku, jakże piękną, ale i z powodu myśli, która mi towarzyszy od jakiegoś czasu : wszyscy wiemy, że zimowy pejzaż pól i lasów, suto przyprószonych śniegiem, wiosną staje się nie do poznania. I nikt nawet nie przypuszcza, że podobne procesy zachodzą w nas samych...
Bo tak sobie myślę, że o to właśnie chodzi, by poprzez cykliczność zdarzeń, powtarzalność pór roku, zmian dostrzegalnych gołym okiem, uświadomić sobie także te, które w nas się dokonują. Coś obumiera, coś nowego się rodzi. By z wdzięcznością obserwować coś co przypomina nam proces stwarzania świata i naszą rolę w tym procesie. I by być za tę rolę wdzięcznym, i co ważne nic nie "schrzanić".
Kiedy w Opolu wyruszaliśmy spod pięknej Katedry i podążaliśmy wzdłuż Odry, ale i wzdłuż ruchliwych dróg, w ten wyjątkowo upalny wiosenny dzień, nim odpoczęliśmy po drodze w przysłowiowym "raju", gdzie podziwialiśmy przepływające barki, ale i wsłuchiwaliśmy się w śpiew koncertujących pięknie ptaków, to zrodziła się we mnie taka myśl, że to nie dwa światy tak różne, ale jeden. I wszystko to, co mijaliśmy, a co bywa czasem uciążliwe, od czego niejednokrotnie uciekamy, czemuś, komuś przecież służy. Ktoś wykonuje ciężką pracę np. w transporcie drogowym, ktoś inny obsługuje stację benzynową, ktoś płynie tą barką, jeszcze ktoś inny sprzedaje nam po drodze chłodne napoje w mijanym sklepie, specjalnie dla nas otwieranym…
Dwa światy wzajemnie się przenikające, współzależne od siebie, a tak naprawdę jeden.
I ważne, by idąc drogami, tak tymi ruchliwymi asfaltowymi, jak i polnymi, dostrzegać dobrodziejstwo tego "miejskiego" świata, jak i tego naturalnego, czasem trochę dzikiego…Zachwycać się wyjątkowym koncertem żab w mijanym bajorze, ale i obdarować uśmiechem człowieka w pędzącej ciężarówce… Bo to wszystko co spotykamy jest przecież Boże. Ważne, by chwalić Pana Boga w spotykanych po drodze licznych kapliczkach, wizerunkach, świątyniach, symbolach, ale chyba ważniejsze, by widzieć Go w drugim człowieku, by może ukochać także w tym, którego nasz widok nie ucieszył (bo i takie spotkania bywają na szlaku…)
Camino ,to też droga którą pokonujemy w głąb nas samych, dlatego wiele jej odcinków, a czasem całą pokonujemy w samotności. By usłyszeć siebie, a może bardziej, co Bóg ma nam do powiedzenia. Kiedy jesteśmy "poukładani" tam w środku, kiedy pokochamy siebie, bo to ważne by siebie kochać, to widzimy świat inaczej, lepiej, piękniej, ponieważ patrzymy na innych, i na wszystko co wokół oczami pełnymi miłości i zrozumienia. Jeśli akceptujemy siebie to i świat wydaje się bardziej zrozumiały.
Jest w nas, w tym caminowym kroczeniu jakiś rytm, rytm wdzięczności. Z każdym krokiem pisze się jakaś nowa historia, tworzy nowa, mam nadzieję, lepsza "ja". Z każdym krokiem czuję ( a nie pomylę się chyba, mówiąc, że my wszyscy tam idący) większą wdzięczność za wszystko, co dane mi spotkać na drodze, co zapisuję w sercu, a co obejmuję westchnieniem: "Panie Boże, jaki piękny ten świat stworzyłeś!" W przyrodzie, ale przede wszystkim w spotkanych ludziach, w siostrach Norbertankach opiekujących się niepełnosprawnymi dziewczętami, w duszpasterzach, którzy nas gościli i pięknie opowiadali o swoich świątyniach, np. siostra ze zgromadznia Norbertanek w klasztorze w Czarnowąsach, ks. Proboszcz kościoła pw. Św. Rocha w Dobrzeniu, czy w Skorogoszczy, u naszego celu, czyli Św. Jakuba. Błogosławiący nas przed drogą ks. Norbart Widok, mocą Pana Boga, w kościele św. Sebastiana, ale i w piękny, szczególnie wzruszający sposób poprzez ks. Wikarego w Dobrzeniu, tuż po niedzielnej Eucharystii ; w parafianach "z sercem na dłoni", tak w Dobrzeniu Wielkim, jak i Skorogoszczy, gdzie obficie nas nakarmiono i napojono; w panu, który z takim zaangażowaniem i nieukrywaną dumą oprowadzał nas po przepięknej dobrzeńskiej szkole i chętnie służył pomocą podczas udzielonego nam tam przez Gospodarzy obiektu - noclegu, za co z serca dziękujemy.
Wszystkie te życzliwe osoby zachowujemy w naszych sercach i modlitwach, a odwiedzane, gościnne miejsca - polecamy innym caminowiczom.
Wszystkim za wszystko niech dobry Bóg w swej nieograniczonej łaskawości szczodrze wynagrodzi.
A na koniec przytoczę pewną historię, która, ufam spowoduje, że tym chętniej wyruszymy w kolejną drogę:
Pewnego razu uczeń zapytał mistrza: "Jak długo trzeba oczekiwać na zmiany?"
Mistrz odpowiedział: "Jeśli chcesz oczekiwać - to długo"


Zdjęcia Piotra TUTAJ
Zdjęcia Karola TUTAJ
Zdjęcia Ewy TUTAJ

powrót 21 i 22 kwiatnia 2018 r - Wiosenne Camino- Opole - Skorogoszcz.